Już niebawem opublikuję fotki z moich nowych wypocinek.
Trochę w nich poniosło mnie ze śląskością, ale śląska gwara jak się przysłuchasz jest ogromnie
słodka i miła dla ucha.
Zresztą "dekliki" i "maszkety" spodobały się większośći.
Te niektóre wyrazy to do zacałowania :D
Pytacie też o duperelki na Wielkanoc. Oczywiście też się pojawią.
Będą wiosenne wieńce, scrapbookingowe i decoupageowe jajka, kartki i nowości.
Ostatnio miałam trochę spraw na głowie i "cisne" projekt w pracy.
Mam potrzebę usprawiedliwienia się bo wiem ,
że kilka osób czeka na nowości :) co cieszy mnie ogromnie
i daje mobilizatora w ogólnie nieprzespanym życiu.
Do tego Krzyś jest już mocno kontaktowy i zabawa z nim to ogromna frajda,
która wciąga jak miśki haribo ( kto jest ich fanem zna to uczucie)
Mój mały pomocnik chodzi mocno późno spać bo dopiero po 23 zasypia na wielkim fochu
- tak jakby miały mu uciec najpiękniejsze chwile, jakby miało się wydarzyć coś niebywałego.
Śpi też bardzo króciutko. Tak już ma od urodzenia i w trójkę walczymy z tym każdej nocy :)
...Ale i tak poranny widok banana od ucha do ucha przysłania wszystkie moje cudeńka.
Co do mojego małego świata hand made muszę tylko trochę czasu wygospodarować
i zacząć działać - wielkanocne materiały i pomysły w głowie czekają i stygną :)
Póki co, życzę szczypiącego po nosie popołudnia, my dzis idziemy trochę śniegu polizać,
a drugie w kolejce to pierwszy w życiu naszego szkraba wyjazd do Nibylandii,
który pewnie przeżywam mocniej niż on sam :) (nawiasem to - mamuśki są śmieszne ...
- łapię się na tym każdego dnia :D )
Co do jednych z setki spraw, które miałam - to pierwsza wizyta u dentysty - tak - na blogu
o hand made muszę się tym pochwalić.
W sumie wizytę u dentysty można śmiało pod rękodzieło podciągnąć,
więc pasuje idealnie ;) w załączeniu foto z porannej relacji.